Kaizers Orchestra

clementine

Huhuhuh. wrocilam dzis ze sztokholmu, gdzie udalam sie na polowanie na kaizerowe grand finale. bylo warto. 'przygarniety' z gotagatan plakat zdobi moj sciane, viva la vega moja kolekcje dvd, a kilka siniakow moje cialo. moglby je zdobic rowniez pot janove, ale postanowilam sie jednak wykapac. przebywanie pare metrow od cesarzy jest z pewnoscia jednym z moich ulubionych zajec, mimo ze tlok tam straszliwy. szkoda, ze kaizer jeden wie, kiedy znow bedzie po temu okazja. doprawdy szczesie wielkie, ze udalo mi sie ich zlapac na zywo zanim sie zaszyja w norwegii. a sam koncert... eh, po prostu wszystko czego mozna sie spodziewac i wiecej. wystapily i biegi terje przez publike (ku wyraznemu zgorszeniu szwedzkich ochroniarzy, ktorzy mimo szystko byli super mili np. poili w miare mozliwosci pierwsze rzedy ofiar 'kaizerowego wirusa' jak go okreslil janove) i gier-zywa fontanna i oyvind gwizdzacy picasso i rune 'lepiej mi sie gra jak stoje na bebnach' i helege 'organy sa zle musze je ukarac silnymi uderzeniami w klawisze'. no i janove oczywiscie w calym swoim megalomanskim wariactwie hehe. jeden wiecej stage-diving i ochroniarze pewnie by go zwiazali hehe.
oczywiscie janove zagadywal publike po norwesku, wiec zrozumialam niewiele np. to, ze kaizers kochaja sztokholmska publicznosc, ale nie przepadaja za aftonbladet.
jest kilka zdjec na rockfoto.nu, ja bede miala rowniez kilka (niestety wylacznie janove, moja wspoltowarzyszka poscigu za kaizerami aka posiadaczka aparatu ma delikatna (ehm) obsesje na punkcie herr ottesena.
jesli chodzi o mnie, to od czwartku moim ulubionym kaizerem jest stanowczo geir. jak sie okazuje mamy taki sam gust jesli chodzi o krawaty. wystapil w identycznym jak ja tego wieczoru. to nie moze byc zbieg okolicznosci, to przeznaczenie, hahahaha.
postaram sie zamiescic tu jutro materialy zdjeciowe, jak i moze bardziej skladna relacje. teraz udam sie na zasluzony spoczynek.

eddina

Ojoj no proszę Smile

a ja myślałam, że tylko berlińska ekipa Waji w tym roku załapie się na Grande Finale. A jednak. Miło przeczytać relację i mamy nadzieję na fotki jak tylko będziesz miala je oraz siły. Bo nie wątpię, że w Sverige ścisk być musiał spory. Zostaje mi tylko refleksja: A ty edka co, czekamy aż Kaizers przyjadą do Polski (huahua) czy aż ktoś zafunduje ci bilet? na to wygląda... Ale ja tam się nie dam. Kiedyś też sobie obejrzę. Tymczasem czekam na dalsze relacje... No bo 28 listopada juz blisko!

Czuwaj!

Mnyonywaji

clementine, zrobiłaś mi krzywdę, przez twoją relację jeszcze bardziej nie mogę się doczekać....

a to AŻ 7 dni!!

Marrcuss

Pozazdrościć tylko. Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć udanego koncertu. Na szczęście pewna dobra dusza pożyczyła mi na pocieszenie Viva la Vega.